Żyjemy w czasach, gdzie niczego nie brakuje. Czasy PRL już dawno poszły w niepamięć, większość pokolenia millenialsów nie wie, jak wspomina się stanie z kartką w kolejce. Teraz wszystkiego jest pod dostatkiem, a nawet nadto. Sklepowe półki uginają się niekiedy pod ciężarem asortymentu. Sieci handlowe prześcigają się z co chwilę nowym pomysłem, jak przyciągnąć konsumenta. Również cyfryzacja przeszła ogromną przemianę, dzięki czemu nasze życie stało się łatwe i przyjemne. Dzięki ogromnemu postępowi w technologii, jak i dostępowi do informacji, do którego w dobie XXI wieku ma praktycznie każdy na wyciągnięcie reki, a niekiedy już scalony z ręką, można by pomyśleć, że ludzie będą z tego korzystać i w tak łatwy i nieograniczony sposób, który zapewnia smartfon rozwijać się i samo-edukować.
Każdego dnia jesteśmy bombardowani pseudo hasłami o równości, tolerancji, akceptacji do drugiego człowieka, zrozumieniu do inności czy indywidualności i wsparciu dla osób z niepełnosprawnościami. Niestety, te pozornie piękne manifesty w większości nie mają żadnego pokrycia w zderzeniu z rzeczywistością. Świat, w którym żyjemy i który sami kreujemy jest nad wyraz wyidealizowany. Wyznacznikiem dosłownie wszystkiego stał się złudny i przefiltrowany świat pokazany w mediach społecznościowych, na którym społeczeństwo opiera swoje wartości i z fikcji staje się obrazem rzeczywistości. Instagramowa iluzja, która pokazuje nam ten piękny świat potrafi przekonać swych odbiorców, że to jest cel w życiu, do tego należy dążyć, aby stać się szczęśliwym.
Przeglądając zdjęcia, na których wszyscy są szczęśliwi, żyją w bogactwie, bez trosk i zmartwień, mają idealne ciała, zawsze wypoczęci, dzieci są wprost idealne, rodzice jak z fabryki wyciągnięci….. gdzie tu miejsce na niedoskonałość? Czy tak bardzo boimy się krytyki i braku akceptacji wśród społeczeństwa, że wolimy ukrywać to co „brzydkie” i „niewygodne”, aby nie być odrzuconym? Czy świat, a tak naprawdę ludzie stali się tak bardzo obłudni, że wszystkie hasła równości i tolerancji to tylko frazesy? Czy jak skupimy się na jednej grupie społecznej, jaką są dzieci z niepełnosprawnościami i ich rodzice, czy faktycznie spotkamy się z jakże kultywowaną pozornie tolerancją?
Niestety, realia mijają się z tym, co jest w wirtualnym świecie, do którego wszyscy tak ochoczo uciekają i przybierają maskę. W rzeczywistości społeczeństwo jest nad wyrost krytyczne i w sposób dosadny potrafi wyrazić swoją opinię na temat, czy to związany z dzieckiem z niepełnosprawnością, czy to tyczy się ich rodziców. Poza codziennym trudem wychowania i opieki, z jakim opiekunowie tejże wąskiej grupy społecznej się borykają, to jeszcze narażeni są na nieprzychylne komentarze i docinki ze strony ludzi. I wydawałoby się, że współcześnie jesteśmy bardziej wyedukowanymi i myślącymi istotami, to niektórych poziom wiedzy w temacie niepełnosprawności jest bardzo ubogi. Niejednokrotnie można się spotkać z jakże oklepanymi frazesami, takimi jak „co za niegrzeczne dziecko”, „jak ta matka wychowuje tego bachora”, „to nie miejsce dla was”, „takie dziecko to w domu trzymać”, „jakie warzywo”, „po co rodziłaś”, …… i to tylko wierzchołek. Pozostaje jeszcze cały hejt, którym użytkownicy mass mediów obrzucają w sieci, spychając wszystko, co odbiega od rzekomo przyjętych norm na margines. Czują się bezkarni, bo przecież pozornie pozostają anonimowi w internecie. Pozornie. Doczekaliśmy się zbiorowej znieczulicy, która jest widoczna na każdym kroku. Czy naprawdę tak ciężko okazać odrobinę zrozumienia? Chociaż przez chwilę postawić się w sytuacji tej drugiej strony. Wyobrazić sobie jeden dzień, który może okazać się ogromnym wyzwaniem dla niejednego z nas.
Niepełnosprawność jest nieprzewidywalna, przyjmuje rożne formy i na różny sposób się przejawia. Niekiedy są to nieprzespane noce, pielęgnacja dziecka, które nie może się samodzielnie poruszać, łagodzenie kryzysu emocjonalnego, który może przytrafić się dziecku w spektrum Autyzmu. W tej prawdziwej codzienności, na którą nie da się nałożyć „filtra ideału” nawet ubranie skarpet może okazać się wyzwaniem nie do pokonania. Ta ciągła stygmatyzacja, która stała się tak bardzo powszechna, prowadzi do coraz to większej alienacji dzieci z niepełnosprawnościami, jak ich rodziców. Brzemię niechęci ze strony środowiska, w którym mieszkają, odciska się wielkim piętnem na całym ich życiu. Czytając ten tekst można by pomyśleć – kolejna nie wie co pisze, co ona o tym wie. A wiem, i to sporo. Wychowuję dziecko z niepełnosprawnością, więc ten temat również dotyka mnie osobiście. Dlatego też uważam, że ważne jest edukowanie już od najmłodszych lat, że bycie chorym, niepełnosprawnym, to nie oznacza być gorszym. Również społeczeństwo zamiast kolejnej appki na telefon mogłoby poszukać i poczytać informacje chociażby na temat Autyzmu, który w dzisiejszych czasach jest jednym z najczęściej diagnozowanych zaburzeń neurorozwojowych. Zrzućmy tę fasadę obłudy i zacznijmy dostrzegać innych i inność i nie kategoryzujmy tego, jako coś gorszego, tylko jako szanse. Szanse, aby odmienić czyjeś życie, wesprzeć, zrozumieć. To tak niewiele, a zarazem tak wiele.
Autor: Katarzyna Brzozowska